Opis forum
Gość
http://www.youtube.com/watch?v=LNHzwj0WN9o
Hovah - ruin, mischief, disaster
https://www.google.pl/webhp?hl=pl&tab=w … 0&bih=903N
Nie wielbmy hovah - ruiny przemijania lub udręki cierpienia!
Hovah nie powinno istnieć!
Hovah to upadek pierwszego anioła!
http://concordances.org/hebrew/1943.htm
Gość
https://www.google.pl/search?q=disaster … 80&bih=878
W
pisane: ruin, mischief, disaster
Gość
Ostatnio w świecie nauki dużo mówi się o tzw. matematycznej teologii. Wszystko sprowadza się do tego, że współczesny człowiek odrzucił archaiczną, jak mu się zdawało, teologię religijną tylko po to, by w to miejsce wstawić jeszcze dziwniejszą „religię naukową”, odwołującą się do hiperprzestrzeni, pętli czasowych i wszechświatów równoległych. Sami naukowcy kłócą się wzajemnie, która z wielkich teorii jest bardziej prawdopodobna, a która trąci o literaturę z pogranicza fantastyki: „Wiara we wszechmogącego Boga została teraz zastąpiona wiarą w teorię kwantową i ogólną teorię względności” – przyznaje prof. Michio Kaku. A więc nadal jest to kwestia WIARY , bo – jak stwierdza sam fizyk – „stworzenia nie da się zmierzyć w laboratorium, a więc takie abstrakcyjne idee nigdy nie zostaną zweryfikowane”. Współcześni wielcy fizycy liczą się z tym, że potwierdzalność ich teorii jest bardzo ograniczona, a wszelkie eksperymenty są poza zasięgiem ludzkich możliwości. Często też padają stwierdzenia, że współczesna fizyka i kosmologia coraz bardziej stają się filozofią i pozostają w sferze teorii. A teorii jest tyle, ilu wybitnych fizyków.
XX wiek przyniósł wiele przełomowych odkryć niemal we wszystkich dziedzinach nauki, a zwłaszcza w fizyce. Przez ostatnich trzysta lat, czyli od czasów Newtona, sądziliśmy, że czas w całym wszechświecie jest jednostką stałą i płynie z taką samą prędkością. Obojętnie, czy będzie to na Marsie, na Słońcu czy na Saturnie, to nasze zegarki pokażą tę samą godzinę. Wszystko runęło na początku XX wieku, kiedy niemiecki fizyk Albert Einstein zatrząsł podstawami teorii Newtona, twierdząc, że jest zupełnie inaczej. Na początku nikt nie chciał w to wierzyć, a jednak późniejsze eksperymenty przeprowadzone z zegarami atomowymi wysłanymi na orbitę okołoziemską potwierdziły, że zegar na Ziemi i zegar umieszczony w przestrzeni kosmicznej chodzą w różnym tempie, a więc pokazują inny czas.
Czy te rewelacje odkrył rzeczywiście Einstein dopiero w XX wieku? Otóż nie! Tę swoistą, uproszczoną teorię względności odnajdujemy i w Starym, i w Nowym Testamencie, gdzie Bóg przez proroków zdaje się mówić: Mój czas nie jest waszym czasem (por. Psalm 90, 4 i II List Piotra 3, 8). Jak dzisiaj można wyłożyć prostemu człowiekowi teorię względności czasu? Chyba tylko tak, jak zrobili to dawno temu Mojżesz i Piotr. Tylko skąd oni wiedzieli o teorii względności?
Dzieci Wszechświata
Współczesna fizyka odwołuje się do teorii hiperprzestrzeni, światów równoległych i wielowymiarowości. Otóż biblijny przekaz mówił już dużo wcześniej o tzw. trzecim niebie (zob. II List do Koryntian 12, 2). Być może owe niebo (coś na kształt świata równoległego) zostało tak nazwane, ponieważ wyobrażenia znane współczesnej fizyce nie mieściły się w głowie człowieka sprzed 2000 lat. Nawet dzisiejsi giganci fizyki potrafią mówić ludzkim językiem, stosując czasem wręcz naiwne przykłady. Wszechświat porównywany jest przez nich do wielkiego Jabłkoświata, który niczym jabłoń ma na swoich gałęziach mnóstwo owoców. Każde jabłko to osobny świat, zamieszkały lub nie.
Biblijny obraz trzeciego nieba to obraz świata wypełnionego mieszkańcami, a aniołowie to nie ludzie ze skrzydłami, rodem ze średniowiecznych obrazków, lecz duchowe istoty, które poruszają się w czasie i przestrzeni. Wszechświat jest więc zamieszkały nie przez świętych i błogosławionych (bo o tym milczy Biblia), ale istoty duchowe, inteligentne, zorganizowane w jakieś „wyższe cywilizacje”. Istoty duchowe, które mogą się materializować, zmieniać kształt, poruszać w czasie i które na pewno znają prawa fizyki, bo nimi się po prostu posługują. My jesteśmy przy nich skazani jedynie na swoją trójwymiarowość. Już wyobrażenie sobie czwartego wymiaru stanowi dla nas nie lada wyczyn intelektualny, a co dopiero mówić o wielowymiarowych przestrzeniach. Niezależnie więc od tego, czy nazwiemy Wszechświat Jabłkoświatem, czy Niebem, pozostanie to tylko kwestią nazewnictwa, bo podmiot i przedmiot rozważań jest ten sam. Reszta zależy od nas.
Duchy z innych wymiarów
Czwarty wymiar wkroczył do powszechnej świadomości ludzi w 1877 r., kiedy w Londynie miał miejsce skandalizujący proces, który rozpoczął wielką dyskusję nt. zjawisk paranormalnych. Gazety obszernie opisywały proces medium spirytystycznego Henry’ego Slade’a, który dokonywał rzeczy niemożliwych, np. łączył złamane zapałki, czytał teksty w zamkniętych kopertach, wywoływał duchy. Wkrótce wytoczono mu proces, uważając jego „triki” za czyste oszustwo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że obrony Slade’a podjęli się ówcześni wybitni naukowcy, późniejsi laureaci Nagrody Nobla. Główną rolę odegrał Johann Zoellner, profesor fizyki i astronomii z Lipska. Twierdził on, że sztuczki Slade’a są możliwe, ale tylko w czwartym wymiarze. Slade potrafił bowiem zmieniać prawoskrętną muszlę w lewoskrętną, a także potrafił spleść dwie oddzielne i zamknięte drewniane obręcze – bez ich przecinania czy łamania. Sztuczki te badano na wiele sposobów. Świat nauki orzekł, że Slade nie posługiwał się żadnymi trikami. W końcu, po wielkiej burzy, stwierdzono: „Slade dokonywał czynów, które są możliwe wówczas, gdy przyjmiemy, że czwarty wymiar zamieszkany jest przez duchy”. To twierdzenie poparli również niektórzy współcześni fizycy, obserwując 15 lat temu podobne wyczyny medium izraelskiego, Uri Gellera.
Cóż, „świat duchów” to rzeczywiście oświadczenie nie bardzo pasujące do języka nauki, a jednak fizycy zgodzili się, że istnieje! Takiego samego odkrycia, i to kilka tysięcy lat temu, dokonała Biblia, wyraźnie stwierdzając, że obok naszego świata istnieje także świat duchów, demonów. W Liście do Efezjan apostoł Paweł pisze: „Gdyż bój toczymy nie z krwią i ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władzami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”.
Chrystus – Istota z innego wymiaru?
Ewangeliści szeroko opisują dzieje Jezusa, sprawozdając m.in., że chodził po wodzie, przenikał ściany, materializował się i dematerializował. To wszystko z punktu widzenia współczesnego człowieka wydaje się być jakąś chrześcijańską mitologią. A jednak najnowsza fizyka dopuszcza realność takiej sytuacji. Profesor Michio Kaku, czołowy autorytet w tej dziedzinie, tak pisze o nieznanych nam, ale istniejących według fizyków wymiarach: „Wyobraźmy sobie, że potrafimy znikać i pojawiać się, kiedy chcemy. Zamiast jechać do szkoły czy pracy, po prostu znikamy i materializujemy się ponownie w klasie i biurze (...). Wyobraźmy sobie, że nasze oczy mogą prześwietlać przedmioty jak promienie Roentgena. Możemy zobaczyć katastrofy, do których dochodzi daleko od nas (...). Naprawdę czynilibyśmy cuda, dokonując rzeczy wykraczających poza ludzką zdolność pojmowania”.
Jaka istota mogłaby posiadać ową boską moc? Profesor odpowiada: „Istota z wyższych wymiarów. Trójwymiarowi mieszkańcy naszego świata nie mają takich możliwości. Dla czterowymiarowej istoty takie wyczyny są igraszką”. To nie jest literatura fantastyczno-naukowa. To poważna koncepcja hiperprzestrzeni i dziesięciu wymiarów. Wielu fizyków światowej czołówki poważnie traktuje tę teorię.
Kim więc był Jezus, owo Słowo, które stało się ciałem? Czy nie był On właśnie Istotą z innego wymiaru?
Hiperprzestrzeń z Edenu
Według teorii hiperprzestrzeni, przed Wielkim Wybuchem nasz kosmos był doskonałym, dziesięciowymiarowym wszechświatem, w którym istniała możliwość przemieszczania się między wymiarami. Jednak doszło do kataklizmu i załamania się przestrzeni i czasu. W ten sposób powstały dwa oddzielne wszechświaty. Nasz czterowymiarowy świat (choć człowiek dostrzega zmysłami tylko jego trójwymiarowość) rozszerzył się, a sześciowymiarowy stał się nieskończenie mały. W rezultacie tej katastrofy gwiazdy i galaktyki oddalają się od nas z gigantyczną prędkością. Ale nasz wszechświat ma nadal swojego brata bliźniaka – ów wszechświat równoległy. Michio Kaku dochodzi do zaskakującego wniosku: „Wszechświat towarzyszący nie jest tylko dodatkiem do naszego wszechświata, może ostatecznie okazać się dla nas zbawieniem”. Teoria ta jest jedną z bardziej prawdopodobnych wersji powstania kosmosu. Mówi ona o jakiejś tragedii, która dokonała się w doskonałym wszechświecie. Była ona spowodowana bliżej nieokreśloną niestabilnością, w wyniku której kosmos załamał się. Przypomina to tragedię biblijnego raju – doskonałego superświata, gdzie rzeczywistość Boga graniczyła z rzeczywistością ludzi, tworząc doskonałą harmonię. Teologowie są na ogół zgodni, że świat sprzed grzechu był zupełnie inny od tego, który znamy – nie było w nim przemijania, procesów degeneracji, śmierci itp. Także możliwości ludzi były zupełnie inne, być może telepatyczne, skoro Ewa rozmawiała z wężem... Być może pierwsi ludzie mogli poruszać się w innych wymiarach, skoro obcowali z istotami duchowymi, na przykład z Bogiem czy aniołami. Ich świat załamał kataklizm zwany grzechem nieposłuszeństwa, który sprowadził ból i śmierć. Eden został zamknięty, a Adam i Ewa zostali sprowadzeni do prymitywniejszej formy świata trójwymiarowego, z którego ograniczeniami spotykamy się do dzisiaj. Możliwości człowieka zostały zahamowane, a potem nastąpiło oddalenie od naszego wszechświata świata mu towarzyszącego. Zdają się to potwierdzać słowa Jezusa: „Moje Królestwo nie jest z tego świata”. O jakim świecie mówił Chrystus? Jaki to świat „może ostatecznie okazać się dla nas zbawieniem”?
Śmierć Wszechświata
Dla każdego fizyka i kosmologa pewne jest, że Wszechświat kiedyś umrze. „Gwiazdy będą się zapadały, temperatura dramatycznie wzrośnie, aż cała materia i energia Wszechświata skondensuje się w olbrzymią kulę ognia, która zniszczy nasz świat. Wszystkie formy życia zginą” – to wizja naukowców. Ten apokaliptyczny obraz śmierci Wszechświata jest dla biblisty bardzo zrozumiały, choć przecież pozornie osadzony na przeciwstawnym światopoglądzie. Eschatologiczny opis końca świata jest niemalże kopią naukowej wizji, z tą tylko różnicą, że dzieli je ponad dwa tysiące lat: „Słońce się zaćmi i księżyc nie zajaśnieje swoim blaskiem i gwiazdy spadać będą z nieba i moce niebieskie będą poruszone...” (Ewangelia Mateusza 24,29); „Gdyż gwiazdy niebios i ich planety nie dadzą swojego światła...” (Księga Izajasza 13,10); „Wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, Ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną...” (II List Piotra 3,10).
Według nieżyjącego już fizyka z Uniwersytetu Columbia, Geralda Feinberga, ludzkość może mieć jednak pewną nadzieję. Otóż wysunął on hipotezę, że inteligentne życie posłuży się innymi wymiarami, by wyjść z kosmicznej tragedii. Według tej teorii, której zwolennikiem jest także wielu czołowych fizyków (Hoimar von Ditfurt, Michio Kaku), „w ostatnich chwilach zapadania się Wszechświata nasz bratni wszechświat otworzy się raz jeszcze i podróże między wymiarami staną się możliwe. Inteligentne formy życia przetunelują do wielowymiarowej przestrzeni lub równoległych wszechświatów, unikając śmierci. Wtedy będą mogły obserwować śmierć Wszechświata, zapadającego się w ognistym kataklizmie. Nastąpi kolejny Wielki Wybuch i stworzy kolejny wszechświat – ich nowy dom”. Zadziwiające, że ta relacja wydaje się być niezwykle spójna z relacją biblijną. Według tej drugiej, nasz wszechświat zginie w ogniu. Owa śmierć Wszechświata zostanie zaplanowana przez Absolut zwany w teologii Bogiem. Ziemia ma być „nową ziemią”, a kosmos „nowym niebem”. Apostoł Jan w zachwyceniu opisał dziwne rzeczy: „I widziałem nowe niebo i nową ziemię, albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły”. (Apokalipsa 21,1).
Hipoteza prof. Feinberga oraz wizja apostoła Jana mają ze sobą dużo wspólnego. Oba poglądy mówią o kosmicznej śmierci wszechświata, o śmierci gwiazd, słońca i planet. Mówią też o stworzeniu nowego wszechświata, który stanie się „nowym domem”. Zadziwiające, ale na pomoc ludzkości przybędą rzeczywiście „inteligentne formy życia” i czy uznamy, że pochodzą z szóstego czy z dziesiątego wymiaru, to fakt pozostaje faktem: biblijny przekaz wyraźnie o nich mówi, choć w słowach prostych, bo i prości byli odbiorcy. „I widziałem miasto święte zstępujące z nieba od Boga (...). Oto przybytek Boga między ludźmi. I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I rzekł (...) oto wszystko nowym czynię” (Apokalipsa 21,1-5).
Czy więc nazwiemy Boga Inteligentną Formą Życia, czy Kosmicznym Porządkiem, czy Absolutem, czy tak jak Einstein – Staruszkiem – to ciągle mówimy o tym samym kosmicznym Bogu. Tylko skąd się wzięły te uderzające podobieństwa w relacjach biblijnych pisarzy z przecież niebiblijnymi, bo współczesnymi, teoriami niewierzących fizyków XX i XXI wieku? A może to właśnie wiara jest tym tunelem do hiperprzestrzeni światów równoległych?
Współczesny matematyk wiedeński pracujący w Instytute for Advanced Study w Princenton powiedział: „Istnieją prawdziwe zdania, których nie sposób udowodnić za pomocą artymetyki”.
Z: bog-stworzenie-kosmici.manifo.c*m/bog-a-fizyka
Wydaje się jednak, że i przed grzechem świat był trójwymiarowy (trójwymiarowość symbolizuje Trójcę Świętą, trzy wymiary są celowe!). Świadomości w jakąś ("materialną") energię nie da się zamienić. Świadomość jest ponad matematyką i fizyką.
Gość
Sprawa teorii Szypowa dla mnie w pewnym stopniu cuchnie okultyzmem, ezoteryką... Błędy to między innymi nazywanie świadomości polem torsyjnym, co mogłoby rzucać podejrzenia, że dusze i osoby można zniszczyć i wykluczyć prymat Miłości. Według tej teorii jest 7 poziomów rzeczywistości:
-Absolutne "nic"
-Pierwotne pole wirowania (świadomości)
-Próżnia
-Plazma (cząstki elementarne)
-Gaz
-Ciecz
-Ciało stałe
"Pole wirowania" nie może być polem świadomości, ona nie ma nic wspólnego z fizycznym polem! Według mnie świadomość powinna być czymś bezwzględnie niezniszczalnym (także świadomość stworzeń, chociaż można ją wyłączyć - na przykład podczas snu) ze względu (między innymi) na Miłość Stwórcy - Najwyższy, niszcząc świadomość, swoje dziecko, zgrzeszyłby, a to jest niemożliwe.
Są trzy fundamentalne wartości: trwałość, wygoda, przyjemność. Tworzą one trójkąt dobra. Cierpienie to wykroczenie (zło) przeciwko wygodzie, unicestwienie - przeciwko trwałości, na przykład klonowanie czy gwałcenie - przeciwko przyjemności (ładowi, miłości, porządkowi, niewinności - trudna do zdefiniowania wartość).
Zło (cierpienie, unicestwienie, grzech) nie powinno istnieć i miało nie zaistnieć, gdyż jest wbrew Woli i Naturze oraz Planowi Stwórcy!
Gość
Must not the materialist, the mortalist hope that bodily death is the absolute end as death draws near? For he has lived as if it is. He has made no provision for anything else. He has decided that this life is all there is and has lived accordingly. He hopes he is in for no surprise. If he has lived in ways commonly regarded as evil, in the manner of a Saddam Hussein, say, surely he hopes that in the end there is no good and evil but only flimsy and fleeting human opinions.
So the mortalist too has his hope. He hopes for annihilation at death. He does not, after all, know that he is slated for annihilation. So he must hope. He has faith and hope. And love? He loves this world so much that he cannot allow even the possibility of another to distract his love.
These then are the mortalist's 'theological virtues.'
Mortalism is worse than atheism and materialism. Materialist and atheist doesn't have to be mortalist. Theoretically, even theist could be mortalist. Mortalism is filthy, stupid and ridiculous.
maverickphilosopher.typepad.com/maverick_philosopher/2012/06/the-morta*ists-hope&@tml
Mortalism is a form of "cult" of Hovah monster.
Gość
"Jedynym celem człowieka jest przyjemność" to zdanie mniej fałszywe niż "duszę można zniszczyć". A w jakichś okultystycznych, szatańskich channelingach pojawia się motyw mortalizmu: "atomowy błysk zabija nawet duszę" (rzekomo są to słowa egipskiego boga Ra, którego imię oznacza po hebrajsku... zło)! A zabicie bądź unicestwienie duszy to prawdziwe zło, nawet i brzemienniejsze od grzechu, który można przebaczyć. Tak więc UFO ma związek z mortalizmem? Że niby kosmici i quantum souls są śmiertelni? Soul is not quantum, but overphysical and absolutely immortal! Soul is not an energy!
Gość
Okultyzm i ponure, mortalistyczne zakończenie - stwierdzenie, że atomowy błysk może zabić duszę... Duszy nie da się zniszczyć ani czynnikiem fizycznym, ani pozafizycznym, bo byłoby to sprzeczne z Miłością! Dusza jest absolutnie nieśmiertelna, co jest wyrazem Miłości Stwórcy, który nie może czynić zła - uczyniłby je, gdyby unicestwienie duszy było w jakiś sposób możliwe. Channelingi są szatańskie, odwracają ludzi od prawdy.
Gość
W jednym z tłumaczeń Biblii słowo "hovah" zostało przetłumaczone jako "udręka".
Stwórca nie jest dręczycielem! Bóg nie jest okrutny, a męczenie grzeszników przez szatana byłoby niesprawiedliwą nagrodą dla szatana za popełniony w tak luksusowych warunkach grzech... Istnieje wiele mitów szatańskich dotyczących niezbawienia, które mają na celu pogłębiać zło i przedstawiają Stwórcę jako okrutnika gorszego od wszystkich diabłów i ziemskich tyranów. Bóg nie męczy biednych istot w piekle (byłoby to skrajnie nieetyczne z jego strony) ani też nie pozwala na znęcanie się nad ludźmi (w końcu to szatan ciężej zgrzeszył, więc miałby jeszcze w nagrodę za swój grzech męczyć słabszych?). Grzech męczy, a nie Bóg, który nie jest brutalny czy mściwy! Angielski wyraz "hell" miał oznaczać "zakrycie" a nie miejsce zwyrodniałej kaźni! Dosyć z szatańskim szkalowaniem Stwórcy i fałszywymi oskarżeniami wobec Niego o bestialstwo!
Czy ogień zapalony gniewem Bożym należy rozumieć jako torturę zezłoszczonego Stwórcy? To wygląda na kardynalny błąd! Biblia mówi, by kochać nieprzyjaciół i dobrze czynić tym, którzy źle nam czynią! "Gniew Boży" to raczej powinien być antropomorfizm, przenośnia, bo gdyby było inaczej, to źle mówiłoby to o Stwórcy i stanowiłoby o rażącej sprzeczności. Tak więc to nie Stwórca, tylko głupie grzechy seksualne mogą być źródłem udręki. Szatan kreuje obraz Stwórcy jako kogoś mściwego, okrutnego, skąpego w niezbędne do zbawienia łaski i zmuszającego do wielkich poświęceń pod karą nieopisanej męki! Jakżeż okrutnie wykoślawia on obraz Przyczyny naszego istnienia!
Małżeństwo, posiadanie potomstwa, ale i celibat, to wielkie dary od Stwórcy, niezniszczalne i wieczne!
Zalecam wieczny celibat, może on odmienić świat.
Gość
"Owszem islam jest bliższy prawdy, niż np. hinduzim- niemniej jednak w zakresie w którym nie pokrywa się z chrześcijaństwem jest grzechem bałwochwalstwa (np uznając Mahometa za proroka czy uznając, że Bóg chce [a nie tylko dopuszcza], by szatan był zły). W zależności od tego, czy ten grzech jest zawiniony czy nie to jest śmiertelny lub powszedni. Nie chodzi przy tym o to, że mamy im to wypominać non-stop, tylko o to, że z punktu widzenia prawdy islam nie jest równoważny chrześcijaństwu." - tekst z jednej ze stron katolickich.
"Stwórca chce, aby szatan był zły"... Cóż za szatańskie kłąmstwo!
Nawet określenie, że Stwórca dopuszcza zło, jest niedokładne i może prowadzić do błędów kardynalnych. Nawet doktorzy Kościoła mogą popełniać kardynalne błędy - nie są nieomylni. Bóg nie chce i nie chciał jakiegokolwiek grzechu!
Nie przeszkadzałoby mi, gdyby szatan został ot tak zbawiony, ale niestety to nie nastąpi.
Grzech to niegospodarność wbrew woli Bożej. Osoby stworzone otrzymały samorządność (możliwość wyboru między dobrem a złem) w celu większych rozkoszy w wieczności dla każdego, niestety, niektóre skłoniły się ku głupim bożkom i powstało zło.
Najgorsze bożki to ból i unicestwienie.
Pora skończyć z zafałszowanym obrazem Stwórcy.
Bóg nie nienawidzi szatana, bo wtedy sam by zgrzeszył, postąpił nieetycznie, zniżył się do poziomu diabła. To niemożliwe!
Jeżeli ktoś chce, żeby tylko nieliczni zostali zbawieni, to robi coś obrzydliwego.
Gość
Chciałbym, żeby wszyscy zostali zbawieni!
Z tej samej strony:
a) Zdanie Twojego znajomego księdza wydaje mi się być sprzeczne z dekretem Soboru Florenckiego "Święty Kościół Rzymski mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto nie jest w Kościele katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, albo heretycy i schizmatycy, nie mogą dostąpić żywota wiecznego, lecz pójdą w ogień wieczny, „który zgotowany jest diabłu i aniołom jego” (Mt 25, 41), jeżeli przed końcem życia nie będą przyłączeni do niego [Kościoła]. (...) Nikt też, choćby nie wiedzieć jakie dawał jałmużny, a nawet przelał krew dla Imienia Chrystusowego, nie może być zbawiony, jeżeli nie wytrwa w łonie i jedności Kościoła katolickiego.”
Z dekretu jasno wynika, że albo Kościół Katolicki (myslę, że to istotne, że jest napisane katolicki, a nie Chrystusowy) albo "ogień wieczny".
A może akatolicy dostępują chrztu i włączenia do KK przed (ze) śmiercią, nieświadomie, jak chrzczone noworodki? To godziłoby sprzeczność.
Pogrubione zdanie staje się przyczyną mnóstwa malteistycznych poglądów inspirowanych szatańskim kłamstwem (wyobrażenia o skąpym obdarowywaniu ludzkości prze Stwórcę łaską zbawienia lub o okrutnych mękach dla tych, którzy tylko nie znali katolicyzmu). [malteizm katolicki]
b) " Bóg pragnie zbawienia wszystkich swoich dzieci, którzy są w Kościele w pełni, niepełni i poza nim."- ok, z tym zupłnie się zgadzam. Jednak nie wyciągałbym wniosku z tego, że Bóg chce zbawienia wszystkich, że wszyscy będą zbawieni. Owszem Bóg chce zbawenia wszystkich, ale są przecież ludzie którzy jak "Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego." (Łk 7, 30).
3. Moim zdaniem nic nie masz począć- ja bym się starał nabyć wiedzę teologiczną, a przeszłym ateizmem w ogóle bym się nie przejmował.
Gość
Wszyscy istniejemy dzięki łasce
Z tej samej strony:
Wreszcie odniosę się do jeszcze jednego argumentu, czasem używanego przez zwolenników stanowiska łagodnego, a mianowicie, że Bóg powinien zbawić tych, którzy pełnią dobre czyny, z racji Swego Miłosierdzia. Jest to zupełne nieporozumienie, sprowadzające się do tego, że chcemy szantażować Boga Jego Miłosierdziem, niejako mówiąc Mu „Jeżeli nie zbawisz mnie z racji moich dobrych czynów, to nie jesteś Miłosierny”. Taki tok myślenia jest bardzo niebezpieczny, gdyż logicznym wnioskiem z niego jest przyjęcie herezji apokatastazy, gdyż pozbawienie zbawienia jakiegokolwiek stworzenia w tej pokrętnej perspektywie jawiłoby się jako brak miłosierdzia.
Przede wszystkim taka argumentacja polega na niezrozumieniu idei miłosierdzia – nie wtedy jestem miłosierny, kiedy muszę coś uczynić, lecz wtedy kiedy czynię coś z własnej wolnej woli. Nie ma istotnego znaczenia, czy przymus ten jest prawny, czy moralny – zawsze jest on zaprzeczeniem wielkoduszności i miłosierdzia polegającego na tym, że wyświadczam komuś łaskę z własnej woli, świadcząc mu niejako „nadmiarowe”, nienależne mu dobro. Tymczasem to łagodne stanowisko chciałoby skrępować Boga Jego miłosierdziem i uczynić z Niego „maszynkę do przebaczania”, działającą niezależnie od tego, czy ktoś się nawróci, czy nie; czy żałuje zła, czy nie; czy prosi o przebaczenie jak syn marnotrawny, czy też woli pasać świnie po pustyniach swej zatwardziałości. Istotą więc tego błędu jest wystawianie Boga na próbę, wodzenie Go na pokuszenie, przy czym muszę przyznać, iż taka postawa nieodparcie kojarzy mi się z wielką bezczelnością, kiedy chce się szantażować Boga Jego Łaską (por. „Nie będzie wystawiał Pana Boga swego na próbę” z Pwt. 6, 16 użyte przez Jezusa w scenie kuszenia u św. Mateusza).
Powyższe rozumienie miłosierdzia, wykluczające automatyzm i konieczność skorzystania z niego przez Boga, znajduje również oparcie w Biblii, gdzie napisano „Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba” (Wj 33, 19) oraz „Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?»Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?” (Rz 9, 20-21). Z tych cytatów jasno wynika, że Miłosierdzie Boże nie jest „automatyczne” i nie można go traktować, jako czegoś sobie należnego, choćby z racji moich dobrych czynów. Bardzo charakterystyczne jest również, iż orędzie o Miłosierdziu Bożym ogłoszone światu za pośrednictwem św. Faustyny, na które tak lubią powoływać się zwolennicy łagodnego stanowiska, zawiera również wizję piekła. Niezwykle symptomatyczne, że Bóg w obajwieniu Swego Miłosierdzia zamieszcza wizję piekła, mówiąc niejako „Pamiętaj, że piekło istnieje i że, choć jestem Miłosierny, to możesz tam trafić”. Nie można więc mówić, że z racji swego Miłosierdzia Bóg jest automatycznie zobowiązany do zbawienie niekatolików, którzy pełnią dobre czyny. Tym bardziej, że spodobało się Bogu ustanowić Kościół jako jedyną drogę do zbawienia. Mówiąc więc wprost Miłosierdzie wcale nie wyklucza potępienia człowieka, który pełni dobre czyny, lecz odrzuca Boga.
Jak więc widać z powyższych rozważań zbawieni jesteśmy przez Łaskę Pana Boga, a nie tylko dzięki naszym czynom. Nauka Kościoła jasno wskazuje, że zarówno uczynki jak i wiara są konieczne do zbawienia. Nie można więc uznać, że brak jednego z tych koniecznych elementów, a to wiary, może być zastąpiony samymi uczynkami. Z tej też przyczyny wizja zbawienia poza Kościołem, która w istocie rzeczy oznacza zbawienie na podstawie samych uczynków, a bez wiary, nie może zostać zaakceptowana. Jest ona sprzeczna nie tylko z nauczaniem Kościoła, co starałem się pokazać w poprzednim wpisie, lecz również z katolicką wizją zbawienia, które opiera się na dwóch filarach wierze i uczynkach. Teza o zbawieniu poza Kościołem wypływa więc nie z Ewangelii, lecz z nauk pelagianizmu, które to nauki lekceważą Łaskę Bożą i jej fundamentalną rolę w zbawieniu człowieka. Również Miłosierdzie Boże nie stoi na przeszkodzie potępieniu osób pełniących dobre czyny, lecz odrzucających Chrystusa – zbawia nas bowiem Jezus Chrystus, a nie same nasze czyny.
Stanowisko łagodne jest mniej ubliżające Stwórcy niż surowe, ale niebezpieczniejsze dla duszy. Tak mi się wydaje.
Bóg przede wszystkim nie musiał kogokolwiek ani czegokolwiek stwarzać. Bóg nie skąpi łask, nie jest kimś, kto stwarza kogoś, a potem dla jakiejś "wyższej" przyczyny odmawia mu łaski zbawienia! Gdyby było inaczej, to wszystkie bluźnierstwa w piekle byłyby sprawiedliwym nazywaniem chciwego skąpca... Stwórca musi mieć na myśli bardziej łąskę wiecznego zbawienia niż samego stworzenia! Obdarowanie łąską zbawienia ma pewne elementarne pierwszeństwo nad łąską samego stworzenia, inaczej Stwórca byłby zły, co jest niemożliwe. To człowiek decyduje, czy przyjmuje, czy odrzuca łaskę wiecznego zbawienia, przy czym samo istnienie człowieka też jest łaską
Out with grace-minging - Hidden ultrasatanic theory
Gość
Po wpisaniu w wyszukiwarce "universalism is the best" pojawiło się właśnie takie zdanie na pierwszym miejscu:
“I think Universalism is the best soteriological position to stake out logically, biblically, theologically, scientifically, and morally.”
"Eternal torment or annihilation seens to be abominable and repulsive".
Bóg nie jest okrunitkiem i dręczycielem! To kłamstwo szatana czyniące go gorszym od wszystkich diabłów czy ziemskich oprawców razem wziętych! Wynika ono z zacofania cywilizacyjnego.
Może to dogmaty są źle interpretowane. "Wieczna męka" czy "piekło ogniste" mogłyby symbolizować po prostu nienawiść do innych istot (ci, co ją wybrali, sami tworzą sobie to, co czują, a nie rozgniewany Stwórca), a nie sadystyczne zrządzenie. Niestety, chrześcijański uniwersalizm został dawno potępiony jako herezja przez Kościół Katolicki, więc nie jest on możliwy. Co ciekawe, Pięcioksiąg nie zawiera informacji o wiecznej męce. A szkoda dla mnie, ze wieczne potępienie istnieje, ponieważ nie chcę utraty zbawienia przez jakąkolwiek istotę bądź jej udręk! Istnienie możliwości wiecznego potępienia świadczy nie tyle co o potędze Boga, lecz anioła i człowieka - Stwórca chciał im wszystkim dać jak najwięcej rozkoszy i godności w wieczności. Gdyby wszyscy wybrali bezgrzeszność, byłoby przepięknie i Plan Stwórcy by się w pełni spełnił. Niestety, niektórzy wybrali wbrew woli Stwórcy niegospodarność i zaprzepaścili Jego Pomysł na stworzenie. W stworzeniu doszło do babilonizacji, coś, co miało być tylko dobre, niestety stało się w pewnych miejscach dobre, a w innych - skażone złem. Wielki Babilon to nie KRK, lecz może jakaś inna monoteistyczna religia nie uznająca Ponadosoby i poniżająca dobroć Stwórcy bądź panujący na świecie system społeczny będący źródłem nędzy i cierpienia. Także obraz Stwórcy został rażąco zbabilonizowany, bowiem stanowi wymieszanie bardzo dobrych (jak wszechdobroć) z bardzo złymi cechami (jak odrażające okrucieństwo wobec zatwardziałych grzeszników mające na celu tylko zemstę, a nie ich nawrócenie). Oczywiście Stwórca nie jest zdolny do czegoś takiego jak odrażające okrucieństwo, gdyż wówczas byłby obłudnikiem - Biblia każe nam (słusznie) dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą i nie odpłacać złem za zło oraz miłować nieprzyjaciół! Nie może być tak, że sam Stwórca "nakłada na innych ciężary nie do uniesienia, a sam jednym palcem nie chce ich ruszyć"!
Cały wszechbyt (Bóg i stworzenie) to jedna wielka rodzina.
Bóg jest Jeden i jest kimś więcej niż Osobą czy świadomością! Trójca Święta to wyjątkowy Byt, który jest Rodzicem całego wszechstworzenia, można wręcz powiedzieć, że Trójca jest "Przyczyną naszego istnienia".
Gość
Cytat z pewnego (co prawda nieprawdziwego) objawienia bardzo ostro atakujący doktrynę o wiecznej męce (zwłąszcza wywołanej przez Tego, co kocha najbardziej):
Whether near or far, the doctrine of hell and eternal torment is spoken of widely among My people... This doctrine, of which I loathe with a passion and detest in My zeal. For by it is the name of The Lord polluted, and the glory of My majesty covered over with lies and darkness.
It is a loathsome spot on every garment worn in the name of truth, a detestable wrinkle upon the tapestry of glory... A horrible, interwoven thread. This doctrine is evil, and I will not tolerate it to any degree! For I am The Lord, The Light in which there can be no darkness!... For I shall destroy it utterly, in the day My glory is revealed!
Therefore, if you assemble, then this doctrine must be opposed by those of the truth, those who believe and know it is I who has spoken to this generation, even as it was I who had spoken in all times past to the men of Israel, even as it is this day among those whom I have chosen, of whom I am known... All veils removed from the faces of My messengers.
Tak przetłumaczył Tłumacz google:
Czy blisko czy daleko, doktryna o piekle i męki wieczne mówi się powszechnie wśród moich ludzi ... Doktryna ta, której nienawidzę z pasją i cierpię w Moim gorliwości. Albowiem to jest imię Pana zanieczyszczonej i chwała Mojego majestatu przykryciem kłamstwami i ciemności.
Jest obrzydliwy spot na każdej odzieży noszonej w imię prawdy, zmarszczek obrzydliwością na gobelinie chwały ...Straszne, przeplatają wątek. Doktryna ta jest zła, i nie będę tego tolerować w żadnym stopniu! Bo Ja jestem Pan, Światło, w którym nie może być żadnej ciemności! ... Dla mam zniszczyć doszczętnie, w dzień Moja chwała będzie objawiona!
Dlatego, jeśli montaż, to doktryna musi być sprzeciwem tych, z prawdy, którzy wierzą i wiedzą, że to ja, który przemówił do tego pokolenia, nawet jak to ja mówił we wszystkich czasach ostatnich dla ludzi z Izraela , tak jak to jest dzisiaj wśród tych, których wybrałem, z czego jestem znany ... Wszystkie welony usunięte z twarzy Moich posłańców.
Takie zdanie padło: Eternal torment is EVIL no matter how small or large the crime (sin) is.
Gość
Natura potwierdza istnienie Trójcy Świętej!
Oto fragment pewnego katolickiego rozważania dotyczącego Trójcy:
The RGB light has the capacity according to the frequencies emanated by each of the distinct primary colours — to create an infinite myriad of images. Similarly, all that has or can be Created by the Holy Trinity — has been Created by an indivisible blending of the attributes of the Holy Trinity. Remove one of the colours from the RGB trinity, and it is impossible to produce white light. In like fashion, remove one of the Persons of the Holy Trinity — and it is impossible for God to be God. As RGB is required to bring white light — so God the Father and the Son and the Holy Spirit are all required for God to exist. This is our starting point.
If we take this analogy one step further when we look at the white light on the cinema screen, we are actually not seeing white, but a combination in equal proportion of Red, Green and Blue. Similarly when we see the Holy Trinity in a Christocentric (Christ-centred), Pneumocentric (Holy Spirit centred) or Theocentric (God the Father centred) manner — then we are in fact doing so, stressing the distinctness of the Persons. There is nothing inappropriate by so doing — outside from the fact, that it is critical also to see the Divine interplay of these persons — for alongside the distinctness of Persons, it is just as important to attempt to fathom the Trinitarian unity of God; for God is not only Three — but He is One.
Trying to get our heads around how three can be one at one and the same time...
To expand: as one can sit in the cinema and believe that what is on the screen is in fact reality, without casting a glance at the projector which informs us about the limits to this reality on the screen — so too, it is important for the Christian to try and approach God not only as Three Persons (seeing the individual lenses of the projector) — but as Three in One and One in Three (observing the marriage of the Three Persons, as in the case of the RGB forming white light). By reflecting on both, the Three and the One, our limited understanding can begin to grapple more with both the source and the end-goal of our senses and our love.
W każdym razie jeden foton nie wystarczy, by człowiek zobaczył białe światło, co jest dowodem stworzonym przez Najwyższego na potwierdzenie Jego Ponadosobowści. Biały kolor symbolizuje świętość, niewinność, jasność... Również fakt poruszania się w trójwymiarowej przestrzeni geometrycznej jest czymś, co zaistniało celowo, żeby wskazywało na Tego, co uczy (materia, energia, masa) - czyli także z trójki. Jesteśmy zanurzeni w morzu dowodów na to, że Przyczyna naszego istnienia jest kimś więcej niż tylko pojedynczą osobą, co jest wyjątkowo piękne...
Gość
Universe is artefact of Trinity full of signs symbolised Her, but catholicism is true. Why do we don't observe tesseracts ar only squares, but cubes? Because the universe contains practically omipresent informations about Triune, NOT MONOPERSONAL GOD. Monopersonal Creator should create white as monochromatic light (white symbolises holiness, innocence and is not monochromatic light)! Nonexistence of Trinity (only One Overperson) is impossible. Triune nature of God is impossible for creatures!
Even mathemacisc confirms existence of The Trinity!